Pseudoobrona — jak ludzie leczą kompleksy kosztem psów.

Pracuję z różnymi psami i ich ludźmi. Na plac przychodzą psy pewne siebie i te, które ktoś emocjonalnie rozwalił w imię „obrony”. Coraz częściej trafiają do mnie psy po pseudo-szkoleniach obronnych i K9 — nie po to, żeby stać się lepszym towarzyszem, tylko po to, żeby ktoś mógł pochwalić się „psim Rambo”. Efekt? Pies rozkręcony, przestraszony, reagujący na wszystko. Nie dlatego, że jest „bojowy”. Dlatego, że ktoś wcisnął mu rolę, której nie rozumie.

Znam ten schemat: lękliwy albo nadpobudliwy pies i właściciel, któremu ktoś wmówił, że rozwiązaniem jest „nauczenie go obrony”. Zamiast pracy nad emocjami — prowokowanie, nakręcanie, „budzenie instynktu”. Właściciel dumny, że pies „wreszcie się postawił”, a po czasie pies reaguje wszędzie i na wszystko. To nie jest siła. To zrujnowana psychika.

Wiele tych kursów prowadzą ludzie, którzy kiedyś mieli do czynienia ze służbami — i zostali przy starych, nieaktualnych metodach. Tylko że nawet służby zmieniły podejście: dzisiejszy pies operacyjny to partner, działający precyzyjnie i pod kontrolą operatora, a nie napędzany adrenaliną „maszynista boju”. Kopiowanie technik bez kontekstu i bez procedur to droga do katastrofy, a przenoszenie tego na psy domowe — czysta nieodpowiedzialność.

Nie każdy pies nadaje się do obrony. Temperament, układ nerwowy, historia — to wszystko ma znaczenie. Wpychanie w rolę, której pies nie rozumie, to brak etyki i profesjonalizmu. A część ludzi po prostu chce wyglądać groźnie — kupują „psa bojowej rasy”, bo to ma im dodać prestiżu. Jeśli potrzebujesz, żeby ludzie bali się Twojego psa, to idź do psychologa, nie na kurs. Pies nie jest protezą odwagi ani narzędziem do leczenia kompleksów.

Na plac trafia do mnie coraz więcej „napraw” po pseudo-szkoleniach. Niedawno przerabiałem dwa owczarki belgijskie, które weszły w taktyczne „szkolenia obronne” i zaczynały się rozjeżdżać emocjonalnie — na szczęście opiekunom w porę zaświeciła się lampka i przyszli po pomoc, zanim doszło do tragedii. To przykłady idealne: nie trzeba było cudów, ale trzeba było pracy z głową, systematyczności i odbudowy poczucia bezpieczeństwa.

Ja uczę inaczej — uczę psiaki taktycznego myślenia i współpracy z opiekunem: kontrola impulsu, podejmowanie decyzji pod komendą, praca w teamie człowiek–pies. Nie uczę obrony psów, które nie służą w formacjach i nie są pod nadzorem profesjonalnego operatora. Nie uczę „wyładowania” agresji, nie uczę prowokowania. Moje szkolenia dotyczą psów domowych — żeby każdy właściciel potrafił zrozumieć swojego psa, mieć nad nim kontrolę i umieć zapobiegać eskalacji.

Oczywiście nie neguję szkoleń taktycznych, strzeleckich czy służbowych — sam mam pozwolenie na broń i strzelam sportowo. Sam korzystam z różnych form treningu i szanuję procedury oraz profesjonalizm. Tylko nie mieszajmy świata zadań specjalnych z życiem domowym. Nie każda metoda operacyjna nadaje się do przeniesienia na psa, który ma wrócić do kanapy, dzieci i spaceru po osiedlu. Ten przysłowiowy „weekendowy Rambo”, który po powrocie wskakuje w piżamę, kapcie i z taktycznym brzuchem siada na kanapie — chce mieć w domu „bestie bojową”, ale jego pies już nie przełącza się z powrotem w tryb „dom”. I to właśnie wtedy zaczynają się prawdziwe problemy.

Wiem, że ten tekst nie zrobi mnie popularnym w niektórych kręgach. Pewnie stracę paru „kolegów” i wywołam oburzenie. I wiesz co? Mam to gdzieś. Wolę być niewygodny niż współodpowiedzialny za krzywdzenie psów. Wolę urazić ego niż patrzeć, jak zwierzęta cierpią, bo ktoś chciał poczuć się ważny.

Nie mam nic przeciwko sportowej obronie — dobrze prowadzona, z poszanowaniem dobrostanu, uczy kontroli, koncentracji i współpracy. Ale pseudoobrona to teatr dla ludzi, którzy nie rozumieją ani psów, ani samych siebie. A potem te psy trafiają do mnie — połamane emocjonalnie, przestraszone, rozregulowane. I to naprawianie zajmuje dużo więcej czasu niż wykreowanie efektu „psa bojowego”.

Prawdziwa siła to spokój, opanowanie i zaufanie. Pies, który potrafi myśleć — nie rzucać się na wszystko. I człowiek, który nie potrzebuje, żeby pies udowadniał jego wartość. Pies nie jest Twoją bronią. Pies jest Twoim partnerem. Jeśli naprawdę chcesz być „silny”, naucz się go słuchać.

#pies#racula#zielonagóra#szkoleniek9#k9#obrona#pieski#behawiorysta#zoopsycholog

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.